Monday, December 13, 2010

Sunday, October 03, 2010

Friday, September 17, 2010

Thursday, September 09, 2010

Thursday, September 02, 2010

Ciach...

... po rumuńsku

Pierwszy posiłek mało rumuński. Darowanemu sie....



Później juz klasycznie. Na śniadanko kawka. W każdym sklepie podawana. A jak nie w sklepie to w barze - wejście tymi samymi drzwiami. Kopa daje.

W okolicach południa omlet + coś orzeźwiajacego, do wyboru ciuc, ursus, timisoreana, bergenbier, ciucas, brasov itp itd. Ceny sklepowe i barowe takie same. samo się prosiło...

Zupy genialne. Taka ciorba dawała kopa na reszte dnia + coś orzeźwiającego.

Piwo mają lekkie, chmielowe, z goryczką. W sam raz aby z fantazją pokonywać kolejne dziury.
Rumuńscy drogowcy są mistrzami w nieremontowaniu nawierzchni. W każdym momencie taka krajówka może stać sie szutrówką albo czymś gorszym. Wtedy pojawia się tablica z napisem drum bun - szerokiej drogi. Ciekawe poczucie humoru...



Warto zobaczyć jeden, może ze dwa monastyry. Bez szału...

Góry - podstawa. Rodniańskie, fagaraskie, takie i owakie...

Chujowe drogi mają dobre strony. Rumunii chętnie korzystają z miejsc biwakowo-postojowych. Z namiotem można się rozbić praktycznie wszedzie. Najczęsciej przy jakiejś rzece czy strumieniu... Nie ma szans przejechać w ciągu dnia wiecej jak 500 km. Samochodem.



Towarzysze podróży



Plus konie, świnie, koty, kury i zatrzęsienie psów. I Rumunii na rowerach. Dwóch...





Pierwsza przełęcz.



Trasa transfagaraska. Pestka w parównaniu z transalpiną. Tym bardziej jak się pogoda spierdoli...



Widocznośćna jakieś 10 -50 metrów, deszcz, wiatr, temp około 2 - 5. I szuter, pomieszany z błotem na ostatnich kilometrach. Zjazd makabryczny. Kiedy pogoda dopisuje ostatnie kilometry wyglądają mniej wiecej tak;
I mapka

Monday, August 16, 2010

Kanałem

Blackjack, a może oczko na trasie do Gosławic...