Thursday, January 07, 2010

I PO

Cieżko się pozbierac. Na metrazu absolutne zero osiagniete. Komar jednak wszedl bez problemu i sie snilo... Laayoune. znak 500 km, Dakhla 1100.
Sidi Ifni bylo dobrym wyborem. Miasteczko surferow. Lajtowy klimat. Po drodze napatoczyl sie Holender w drodze do Kapsztadu. I jak na zlosc na koniec jeszcze para wracajaca z RPA i 4 osobowa ekipa w drodze do Cape Town...
Z Ifni jeszcze dokrecilem do Tiznit co by 1100 km przejechane bylo i tam juz wpakowalismy sie do taksy na lotnisko.
Caly wyjazd pieknie domkniety. Tera trzeba rzucic okiem na fotki. Ale najpierw wygrzać chate.

2 comments:

Anonymous said...

czekamy na foty

Anonymous said...

no to zrobiles co trzeba. cieszy, ze ktos mimo zyciowych potyczek ma takie jaja. uklony do ziemi.
maly